HUMOR
Przechwalają się dwaj wędkarze:
- Wczoraj złowiłem metrowej długości szczupaka!
- A ja wyłowiłem zapaloną lampę naftową!
- Kłamiesz! lampa nie może palić się w wodzie!
- Skróć szczupaka, to ja zgaszę lampę!
Do wędkarza podchodzi jakiś facet i pyta:
- I co, biorą?
- Jeszcze jak! Zdrzemnąłem się na chwilę i ukradli mi wędkę!
Wędkarz stojący na brzegu rzeki zmienia co chwilę przynęty. Najpierw ciasto, potem groch, pasty, koniki polne, dżdżownice... W końcu zdenerwowany wrzuca do wody monetę 5-złotową i mówi:
- Aaaa, kupcie sobie najlepiej same to, co wam najbarzdiej smakuje!
Do siedzącego nad jeziorem wędkarza podchodzi drugi.
- Kolego, jaka dzisiaj woda?
- Wspaniała! Ryba ani myśli z niej wychodzić!
Fąfara siedzi ze swą wędką bezczynnie nad brzegiem, podczas gdy łowiący obok wędkarz co chwilę wyciąga z wody kolejną rybę.
- Jak to się panu udaje? - pyta Fąfara.
- Wędkarz powinien wierzyć w przesądy. Ja na przykład nigdy nie wyjdę na ryby, jeśli nie klepnę żony w tyłeczek.
- Wiesz co? Popilnuj mi pan sprzętu, a ja szybko pobiegnę do domu!
Po kwadransie Fąfara zdyszany wbiega do domu. Żona pastuje właśnie podłogę tyłem do drzwi. Zachodzi ją od tyłu i klepie po pupce. Ta zadowolona:
- Panie listonoszu, co pan dziś tak wcześnie?
Nauczycielka mówi do Jasia:
- Dlaczego znów spóźniłeś się na lekcję?
- Bo miałem iść na ryby, ale w końcu tato mi nie pozwolił.
- Na pewno ci powiedział, że nie ładnie jest opuszczać lekcje?
- Nie. Powiedział, że dla nas dwóch nie wystarczy robaków.
Do wędkarza łowiącego ryby podchodzi strażnik i pyta:
- Czy ma pan kartę wędkarską?
- Nie mam.
- To jak pan może łowić?
- Zwyczajnie, na robaka i ciasto!
Żona pyta męża, który akurat wrócił z ryb:
- Złowiłeś coś?
- Suma, dziesięć kilogramów.
- A z ilu ryb składa się ta suma?
Wędkarz łowiący ryby nad jeziorem, tak niefortunnie zarzucił spiningiem, że zahaczył o linę, na której motorówka ciagnęła narciarza wodnego. Ten wywrócił się i zniknął pod wodą. Po dłuższej chwili wędkarz wyciąga z wody nieszczęśnika i zaczyna stosować oddychanie metodą usta-usta. W chwilę potem drapie się za uchem i stwierdza:
- Cholera, to chyba nie ten. Mój miał na nogach narty wodne, a nie łyżwy!
Wędkarz nad brzegiem jeziora łowi ryby, a obok siedzi jego żona. On zarzuca wędkę i po chwili wyciąga buta. Zarzuca ponownie i wyciąga czajnik. Zaraz potem łowi młynek do kawy, radio, telewizor, fotel... Żona na to:
- Zenek, tam chyba ktoś mieszka!
Spotykają się dwaj koledzy.
- No i jak, byłeś wczoraj na rybach?
- Oczywiście!
- A co złowiłeś?
- Niezłą sztukę! W biuście - 110, w biodrach - 95, w talii - 68!
Dwaj policjanci łowią ryby. Nagle jeden pyta:
- Masz może zapasowy spławik?
- Po co ci?
- Mój chyba jest zepsuty. Od minuty ciągle się zanurza...
Wędkarz wraca do domu i mówi do żony:
- Nie uwierzysz kochanie, złowiłem prawie trzykilogramowego karpia!
- Tak? Gdzie go masz?
- Przecież mówię: "złowiłem prawie"...
Rozmawiają dwaj wędkarze:
-To dziwne, kobiety zawsze pamiętają datę swego ślubu, natomiast mężczyźni zwykle ją zapominają.
- A ty pamiętasz dzień, kiedy złowiłeś swoją pierwszą rybę?
- Oczywiście!
- A ryba już dawno zapomniała...
Dwie żony wędkarzy postanowiły spróbować swych sił w łowieniu ryb. Wzięły wędkę i poszły nad rzekę. Już w chwilę po zarzuceniu wędki wyławiają płotkę, która miota się na żyłce.
- Jak ją zabić? - wpada w panikę pierwsza, która nigdy nie zwracała uwagi, jak to robi jej mąż.
- Czy ja wiem... - mówi druga. - Może ją utopić?
Żona mówi do wybierającego się na ryby męża:
- Dlaczego idziesz dziś na ryby? Przecież dziś trzynasty i do tego piątek!
- No właśnie, może ryby będą miały pecha!
Nad rzekę podjeżdża samochód. Wysiada z niego pięciu wędkarzy. Rozkładają wędki i zaczynają łowić. Po kilku godzinach, wieczorem, ten najbardziej niecierpliwy mówi:
- Że też musiały wziąźć urlop akurat wtedy, kiedy i my...
Po nieudanej wyprawie wędkarskiej dwaj koledzy wyjęli flaszkę wódki i szybko ją opróżnili. Wracając chwiejnym krokiem do domu zatrzymują się przed sklepem rybnym. Na wystawie w przeźroczystym pojemniku pływają żywe karpie.
- Franek, zdejmuj czapkę i się módl. Myśmy się chyba utopili!
Do fotografa przychodzi wędkarz z małą rybką i mówi:
- Chciałbym dla moich kolegów zrobić zdjęcie tej ryby. Zależy mi na dużym powiększeniu!
Fąfara przez godzinę obserwuje wędkarza, który bezskutecznie stoi z wędką nad brzegiem rzeki i czeka na branie.
- Przepraszam - pyta wreszcie Fąfara - jakie pan łowi ryby?
- Łowi... to za mocno powiedziane. Na razie je karmię.
Rozmawiają dwaj wędkarze:
- Miałem wczoraj cudowny sen! W piękną, gwieździstą noc płynąłem łódką ze wspaniałą, odjazdową dziewczyną...
- I jak się ten sen skończył?
- Świetnie! Złowiłem 3-kilogramowego szczupaka!
Starsza pani zatrzymuje się przy wędkarzu, który właśnie złowił rybę i zdejmuje ją z haczyka.
- Biedna rybka! - szepcze staruszka.
Proszę pani! - mówi wędkarz. - Nigdy by jej się to nie przytrafiło, gdyby niepotrzebnie nie otwierała pyska!
Rozmawiają dwaj wędkarze:
- Nie uwierzysz, złowiłem wczoraj 5-kilogramowego karpia!
- To jeszcze nic! - mówi drugi. - Ja ostatnio złowiłem węgorza o długości czterech metrów!
- To prawda - dodaje przysłuchująca się rozmowie żona drugiego. - Józek przez pół dnia rozciągał go przy studni!
Wędkarz opowiada kolegom o swoim ostatnim sukcesie wędkarskim. W pewnej chwili przerywa i mówi:
- Zresztą, co wam będę opowiadał. Kiedy wyciągnąłem tego suma, woda w jeziorze obniżyła się o pół metra!
Jasio pyta tatę:
- Gdzie byłeś?
- Na rybach.
- A co łowiłeś?
- Szczupaki.
- Dużo złowiłeś?
- Ani jednego.
- To skąd wiesz, że to były szczupaki?
Dziennikarz pyta Fąfarową:
- Jak pani sądzi: wędkarstwo to sport, czy sztuka?
- Kiedy mój mąż łowi ryby, jest to na pewno sport. Ale gdy o tym opowiada, to już jest na pewno sztuka.